Przed paroma dniami wróciliśmy z Żoną z 11-dniowego pobytu w Tatrach. Było oczywiście fantastycznie (mimo pewnych drobnych problemów). Oto garść porad, które nasunęły mi się po tym pobycie (kolejność nieistotna; niektóre z nich nie są oczywiście szczególnie odkrywcze, ale jednak prawdziwe i przydatne).
- Sandałki to fatalny pomysł, nawet w Dolinę Chochołowską. Spotkaliśmy tam dwie żmije.
- Opaski na kolana to konieczność (przynajmniej w tzw. “moim wieku”). Koniecznie z otworem na rzepkę.
- Miejsca, których lepiej unikać:
- Morskie Oko (tłumy większe niż na Krupówkach);
- wywierzyska: Olczyskie i Lodowe Źródła oraz Smreczyński Staw (wszystkie zeszpecone przez TPN barierkami chroniącymi przyrodę przed turystami);
- kolejka na Kasprowy Wierch: nie dość, że trzeba czekać czasem ponad 5 godzin, to jeszcze jest drogo jak nie wiem. Lepiej wejść gdzieś wyżej i zjechać niż na odwrót.
- W Tatrach Słowackich lepiej mieć ze sobą ubezpieczenie na wypadek akcji ratunkowej + kartę na śmigłowiec. Niedrogo, a można zaoszczędzić ponad 10 tysięcy złotych.
- Karta pamięci 1GB to trochę za mało na zdjęcia z 11 dni.
- Wbrew pozorom i teorii ekonomii, ceny [o]scypków są zróżnicowane.
Na razie tyle - może coś jeszcze mi się przypomni…