Komentarz - 2008-12-18 Jak to TeX zachwyca, skoro nie zachwyca

Ale TeX nie jest tu niczemu winny!

Gdyby w ,,dawnych czasach’’ kazać matematykom składać ich prace w ołowiu efekt byłby taki sam (może nawet gorszy) niż dziś.

W ołowianych czasach Autor mail dostarczyć zawartość, za jej wygląd odpowiadał kto inny. Jeżeli dziś kiepskie wydawnictwo rezygnuje z chmary Redaktorów, Korektorów i Zecerów – trudno za to obwiniać Autorów.

Praca w dalszym ciągu składa się z tytułu, streszczenia, iluś tam części i/lub rozdziałów; występują w niej wzory, twierdzenia, lematy, wnioski oraz pewna ilość dowodów i literatura.

Obowiązkiem wydawnictwa powinno być zdefiniowanie wyglądu każdego z tych elementów i przygotowanie odpowiednich szablonów (a w przypadku TeXa makr).

Trudno oczywiście wyrokować, że efekt uzyskany w składzie automatycznym będzie zadowalający, ale można spokojnie zgodzić się, że powinno to być czytelne w wersji elektronicznej. Nad resztą (wersja drukowana) trzeba popracować…

– Wojtek Myszka 2008-12-18 16:45 UTC


Oczywiście, masz zupełną rację – zresztą napisałem, że to wina wydawnictw. Badanie korelacji nie orzeka o winie, ani nawet o związku przyczynowo-skutkowym… Sęk w tym, że w “ołowianych” czasach nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekiwał od autorów pracy zecerskiej. Należy wobec tego zadać pytanie, co zmieniło się w mentalności, że dziś takie oczekiwanie nikogo nie oburza…

– Marcin Borkowski 2008-12-18 18:26 UTC


Najbardziej prawdopodobne przypuszczenie jest takie, że PT Redaktorzy przestali wierzyć w umiejętności swoje i personelu :-)

Ale najprawdopodobniej sprawa jest znacznie bardziej prozaiczna: chodzi o pieniądze

– Wojtek Myszka 2008-12-19 11:43 UTC


Wydaje mi się, że winne są komputery ;)

Już wyjaśniam. Dawno dawno temu, żeby ktoś mógł wydać książkę, to nie tylko musiał sobie wziąć najpierw 5 lat urlopu, ale jeszcze znać łacinę i umieć pisać. O dostępie do takich egzotycznych zasobów jak pergamin i atrament nie wspomnę. Skutek: książki pisali ludzie, którzy wiedzieli jak pisać książki.

Później się trochę pozmieniało, papier staniał, Gutenberg i inni mieli swoje dziwne wymysły, ale żeby wydać coś na rozsądnie dużą skalę nadal trzeba było poświęcić sporo czasu i mieć odpowiednie zasoby i specjalistyczne narzędzia – oraz cierpliwość i wiedzę do posługiwania się nimi. W rezultacie mamy wysoki prestiż zawodu.

Nawet jeszcze kilka lat temu dobra maszynistka była warta swojej wagi w jakimś kruszcu (im lepsza maszynistka tym większa waga, niestety: od siedzenia się nie chudnie). Feminizacja wskazuje już na spadający prestiż – tak to już jest w naszej kulturze.

Dziś skład tekstu nie wymaga teoretycznie żadnych nakładów: komputer każdy ma, TeX jest za darmo, nośniki danych kosztują grosze. Z wiedzą jest gorzej, ale tej nie widać, a poza tym w końcu to “tylko” kwestia nauczenia się kilku rzeczy, przecież każdy to potrafi, a już na pewno taki profesor, bo to taka tęga głowa, na pewno mu wszystko “mentalnego” łatwiej przychodzi, inaczej to pewnie niezbyt utalentowany chyba jest, a do tego się nie przyzna¿ No i na co komu taki stukacz-humanista co to nic nie umie i do tego śmierdzi mu z ust?

Rozwiązanie? Klika się nasuwa, ale mam nadzieję że do tego nie dojdzie…

Radomir Dopieralski 2008-12-19 20:11 UTC