2007-07-26 Harry Potter i piramida absurdu

Nie zamierzam raczej zastanawiać się tutaj nad argumentami “za” i “przeciw” HP – wypowiedziało się na ten temat już sporo mądrzejszych ode mnie – ale pozwolę sobie dorzucić swoje trzy grosze do dyskusji, w której dość często można usłyszeć pewne dwa fałszywe stwierdzenia.

1. Nie wypowiadaj się na temat HP, skoro go nie czytałeś.
A właściwie dlaczego? Ta teza to typowy objaw tzw. kryzysu autorytetu, albo – patrząc na drugi koniec przysłowiowego kija – kryzysu zaufania. Czy naprawdę muszę skosztować psich odchodów, by mieć wyrobione zdanie o ich smaku? A tak poważniej: przecież mnóstwo ludzi dyskutuje o polityce, zdrowiu, gospodarce i wielu innych dziedzinach, dysponując wyłącznie informacjami z drugiej ręki. I nikt się nie burzy (choć, gdy słyszę różne bzdury na tematy gospodarcze, odzywa się we mnie ekonomista i wtedy ja się czasem burzę). Czy ten argument nie jest po prostu próbą zdyskredytowania oponenta, bez większej wartości merytorycznej?
Istotniejsze jednak od powyższych mętnych dywagacji jest, co następuje: idea, że trzeba samemu czegoś spróbować, by wyrobić sobie o tym zdanie, jest fałszywa i absurdalna. Jest tak co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy powód jest natury etycznej: jeśli wiem, że coś jest złe, to nie będę z tym eksperymentował, żeby się przekonać na własnej skórze. Oczywiście, wymaga to posiadania autorytetu – i zaufania do niego – ale to już inna sprawa. Drugi powód jest pragmatyczny: wyobraźmy sobie np. rodzica, który nie chce, żeby jego dziecko chłonęło jakieś złe bądź szkodliwe treści. Jest całkowicie nierealne, żeby taki rodzic obejrzał wszystkie programy w tv albo przeczytał wszystkie książki – musi opierać się na czyjejś opinii.

2. Skoro potępiamy HP, potępmy i Władcę Pierścieni, Opowieści z Narni, a także większość klasycznych baśni, w których występuje magia.
Ten sąd opiera się na dwóch fałszywych przesłankach: po pierwsze, że jedyną złą rzeczą w HP jest sposób przedstawienia w nim magii, a po drugie, że jest on taki sam jak np. w WP czy OzN. Fałszywość pierwszej przesłanki jest dość oczywista i nie będę się nad nią rozwodził; jeśli chodzi o drugą, to dogłębną analizę tego problemu przeprowadził Steven D. Greydanus w artykule Harry Potter vs. Gandalf; nie zauważył on wprawdzie innych niebezpieczeństw wynikających z lektury HP, ale też nie temu poświęcił swój esej. Miłej lektury.