No i gdzie te opracowane wyniki, co? Tyle roboty ma być na darmo?
Nie sądzę, żeby ktoś się otwarcie przyznał do modlitwy – jest so rzecz niesamowicie intymna i osobista. Oczywiście, modlenie się samemu nie dorasta do pięt robieniu tego w towarzystwie – ale najczęściej w towarzystwie bliskich osób, czasem znajomych. Nawet, gdy robimy to zupełnie grupowo, to obecne osoby stają się nam bliższe – taka jest zresztą jedna z “funkcji” (za przeproszeniem) takiej wspólnoty.
Z drugiej strony zaczepia Cię na ulicy jakiś podejrzanie wesoły osobnik (przyjmujesz pozycję obronną) i zadaje dziwne pytanie (już się zastanawiasz jak to prowadzi do sprzedawania czegoś). I weź się teraz przed takim otwórz, żeby Cię mógł “dziabnąć” tam, gdzie najbardziej boli --w to w co wierzysz.
– Radek 2006-12-16 00:39 UTC
. I znów masz dużo racji - faktycznie, mało kto się otwiera w takiej sytuacji. Czy my nie jesteśmy zbyt podejrzliwi? Czy naprawdę każdy chce nas “dziabnąć”? Poza tym, właściwie czego tu się bać? No w końcu to nie Rzym za Nerona, prawda?– Marcin Borkowski 2006-12-27 18:45 UTC