2008-05-30 Wysławiajcie Pana

No to kolejne cytaciki z Dementi, tym razem z Wysławiajcie Pana, utworu zamykającego płytę:

Cóż mi może zrobić człowiek?
Pan jest ze mną, jest mą pomocą.
Stawię czoła moim wrogom.

(…)
Osaczyli mnie, osaczyli,
Lecz w imię Pana ich pokonałem!

(…)
Uderzono mnie i pchnięto, abym upadł,
Ale Pan stał się mą pomocą!

(…)
Mą mocą i mą pieśnią jest Pan,
On stał się moim zbawieniem.
Okrzyki radości i zwycięstwa
W namiotach ludzi sprawiedliwych.
Prawica Pańska jest podniesiona,
Uczyniła dla nas cudowne rzeczy.

(wg Psalmu 118)

Cóż, te słowa chyba do każdego trafiają – bo też trudno chyba znaleźć człowieka, który nie znalazłby się choć raz w takiej sytuacji… Ale jednak warto się pochylić nad tym tekstem i przeczytać go nieco dokładniej. Ja w każdym razie widzę tu sprawę, która niekoniecznie była dla mnie widoczna od razu – to się podzielę, bo jeśli mam rację, to może ktoś inny też zwróci na to uwagę, a jak nie, to może mnie ktoś pouczy…

Otóż często można się spotkać z zarzutem (pochodzącym, o ile wiem, od Nietzschego), że chrześcijaństwo to religia mięczaków i ciamajd, którzy tłumaczą swoje porażki jakimś cierpiętnictwem, trochę na zasadzie kwaśnych winogron. Zarzut to interesujący. Oczywiście, jest to bzdura; ale nie jest to (niestety) bzdura wyssana z palca. Przypuszczam, że wielu chrześcijan tak właśnie rozumie nadstawianie drugiego policzka, zwyciężanie zła dobrem i bycie cichym i pokornym sercem (by odwołać się do dzisiejszej Ewangelii, por. Mt 11, 29). A jednak Chrystus śmiało odpowiedział bijącemu go słudze (J 18, 23), porozrzucał monety bankierów (por. J 2, 15) i surowo odezwał się do Piotra (np. Mt 16, 23).

O co więc tu chodzi? Jak to jest, mamy w końcu siedzieć cichutko i nie protestować, jak nas kopią? Czy śmiało oddawać ciosy?

No ani jedno, ani drugie. Tak mi się wydaje, że skoro Jezus nie czynił ani jednego, ani drugiego, to jest to dla nas wskazówka. Mamy prawa. Mamy prawo protestować, gdy się je łamie. Mamy prawo domagać się ich respektowania. Pacyfizm spod znaku “jestem pacyfistą, więc nie będę się nigdy bronił, kiedy mnie kopią”, albo, co gorsza, “jestem pacyfistą, więc nie będę powstrzymywał siłą tego człowieka, który na moich oczach bije dziecko”, to niekoniecznie słuszna droga. Owszem, męczennicy raczej nie próbowali walczyć z prześladowcami fizycznie. Ale to nie znaczy, że nie walczyli wcale. Psalmista mówi: W imię Pana ich pokonałem. (W tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia są jeszcze mocniejsze słowa: starłem je w imię Pańskie.) Nie: Pan ich pokonał ani Pan je starł. Czyli jednak mamy walczyć. No zresztą, przecież 2 Tm 2,3;).

OK, ale jak mamy walczyć? Trudno mi się powstrzymać, by nie zacytować Gruzów Babilonu Korzenia Z Kraju Melchizedeka:

(…)
Staję z gołymi dłońmi przeciw systemowi.
Moim koktailem Mołotowa jest Słowo Boże.
Moim granatem – moc Ducha, który wszystko może!

(…)
Nie mam w ręku miecza ani karabinu
Stoję nieuzbrojony pod murami Babilonu.
Wzywam pomocy Ducha!
Duch przychodzi w ogniu!
Wokół zostają tylko gruzy Babilonu!

(…)
Struktury grzechu jak złośliwy rak
Wżarły się w nasze życie, wdarły się w ten świat.
Ale patrz, jaka armia zbiera się u stóp Syjonu!
Policzone są już dni Babilonu!

Nasza walka nie ma więc mieć nic wspólnego z grzechem. Więcej: ma być napełniona miłością – wzywamy wszak Ducha Świętego!

Co to oznacza?

To oznacza, że mam odpowiadać dobrem na zło nie dlatego, żeby się poczuć lepiej od tego, który się mieni moim wrogiem. “O, patrzcie, jaki ze mnie fajny chrześcijanin, bo nadstawiam drugi policzek! bo on mnie bije, a ja mu nie oddaję!” To diabelskie podszepty. Ja mam odpowiadać dobrem m.in. dlatego, że ja nie walczę przeciwko temu, kto mnie krzywdzi. Ja walczę o niego! Jeśli on mnie rani, to jest narzędziem w ręku szatana, tak? To znaczy, że diabeł go trzyma i jeszcze używa. Trzeba go ratować, rozumiecie to?

Ale to nie koniec. Nie tylko dlatego mamy walczyć miłością – duchową amunicją (Full Power Spirit, Wojownik). Mamy tak robić również dlatego, że Bóg tak robi, a my mamy Go naśladować. Bo tylko wówczas wzrastamy, stajemy się bardziej wolni, a i szczęśliwi. On kocha każdego, więc i my mamy tak czynić. On walczy o człowieka – nawet tego, który Go właśnie krzyżuje – więc czyńmy podobnie.

Ale to też nie koniec. Bo jest jeszcze kolejna rzecz. W tej walce się nie przegrywa. Na krótką metę, to czasem robi wrażenie przegranej. Ale żadna prawdziwa miłość, którą dajemy innemu człowiekowi, nie idzie na marne. Ona zostaje, i nigdy nie wiadomo, kiedy zaowocuje. Może za chwilę. Może za rok. Może na łożu śmierci. Jeśli nie będziemy tak walczyć, przegramy. Jeśli tak będziemy walczyć, nie przegramy. Nie chcemy przegrać życia, co?

Na tym też nie koniec. Walczymy jednak nie tylko o tego człowieka. Walczymy i o siebie. Bo zawsze grozi nam pycha. Że się nam będzie wydawać, żeśmy lepsi. Że dzięki Bogu, że nie przypominamy tego celnika. Może faktycznie nie przypominamy? Może nam do niego dużo brakuje? Ale i wtedy walczmy o niego – bo może jednak ma jakieś grzechy, nawet drobne w porównaniu z naszymi; walczmy i o siebie, bo pycha to wróg bardzo silny i niebezpieczny…

Ale i to nie wyczerpuje tematu. Bo nie wolno nam zapominać, że skoro Bóg z nami – któż przeciwko nam? Więc nawet jak nas pycha żre jak rdza starego poloneza, nie traćmy nadziei, i z ufnością wzywajmy Bożej pomocy! Pan wie, że sami nie damy rady. Ale chce, byśmy z Nim współpracowali, i traktowali Go poważnie. Pamiętacie Św. Dyzmę?

No i to jeszcze nie wszystko. Diabeł atakuje, często poprzez innych ludzi. Nie dajmy się! Mamy naszą tajną broń – Jezusa Chrystusa! Szatan kompletnie nie rozumie – nie chce rozumieć – na czym polega miłość naszego Zbawiciela. Ona nie jest z tego świata. Ona naprawdę jest tajna – dla diabła, ale nie dla ludzi, którymi on się posługuje. Niech oni zobaczą, co się dzieje z człowiekiem, który jest uczniem Jezusa! Niech się zdziwią, że można kochać! Niech zobaczą, że nawet, gdy oni sobą gardzą, Ktoś ich szanuje! Pokażmy im wyjście z doła, w który wleźli! Niech krzykną: któż-jak-Bóg, niech wypowiedzą służbę księciu ciemności, a przejdą na stronę Emmanuela, Księcia Pokoju! Czujecie ten klimat? To się nie uda, gdy będziemy walczyć metodami, do których oni są przyzwyczajeni!

Ale i to nie koniec. Można by tak jeszcze długo. A Bóg i tak wciąż nas zaskakuje, i jest pięknie. Choćby nie wiem co.

KategoriaWiara